Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.02.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Pierwszy wierszyk, którego nauczył mnie mój dziadek legionista gdy ukończyłem pierwsze 5 lat życia: Kto mi powie, że Moskale Przyjaciółmi są Lechitów, Temu pierwszy łeb rozwalę Pod kościołem Karmelitów!4 punkty
-
Mój rekord to gdy o zmroku startowałem z Przełęczy pod Kopą Kondracką - na przełęczy zonk! baterie w czołówce padły od mrozu, jedziemy trochę po ciemku. Zacząłem niespodziewanie jechać. Próbowałem zrobić skręt, ale nie byłem w stanie, jakoś mocno się rzuciłem, żeby się nie rozpędzić i zamiast skrętu leżę. Trochę w panice próbuję hamować nartami, ale okazuje się, że nie muszę. Bo leżę nieruchomo. Okazało się, że wiatr przewiewał śnieg po górę i wyglądało to jakbym zjeżdżał w dół. Błędnik całkowicie zwariował z powodu słabego światła i byłem na 100% przekonany, że jadę w dół. Jak upadłem na śnieg i się zorientowałem co się dzieje to wybuchnąłem śmiechem. Bo się po prostu wywaliłem na stojąco. 😄4 punkty
-
Cześć, kiedyś jak jeszcze mieszkałem w blokach, miałem sąsiada na piętrze. Wszyscy na niego mówili "Pułkownik". Jak się okazało, ów "Pułkownik" awansował na generała, był wykładowcą na WAT, coś od strategii, planowania itp. Kiedyś do mnie przyszedł po prośbie, bym pomógł mu przestawić szafę na inną ścianę w pokoju. Ta od podłogi do sufitu. Stała na 4 nóżkach. Jak się okazało, sufit nico uciekał, szafa się nie mieściła. Stwierdziłem, że trzeba ją nieco skrócić, pomogłem mu położyć na plecach. Powiedziałem, że jak skróci, to żeby po mnie przyszedł, to przestawimy. Sąsiada, nie było przez ponad 2 godziny. Już myślałem, że sobie poradził sam. Przychodzi, cały zlany potem, i mówi że już skończył. Wchodzę, i nie wiem czy śmiać się czy płakać. Nóżki nietknięte, cała płyta górna, centymetr po centymetrze, ścięta dłutem. Tak z centymetr do dwóch po grubości płyty. Można, można. W razie, konfliktu zbrojnego, to będą ludzie, planujący, wydający rozkazy. I to minie przeraża, obraz tej szafy cały czas mam z tyłu głowy.3 punkty
-
Cześć, ja uczyłem się jazdy na rolkach jako dorosły już człowiek. Sąsiadka zaczepiła moją, żonę, i mówi do niej. Wie Pani, co Pani mąż wyprawia. Jak Pani nie ma, bierze wózek i mało tego dziecka nie wywali. On ledwo na rolkach stoi. Oczywiście, uczyłem się biorąc pusty wózek, bez dziecka w środku, by jakoś stanąć. U mnie poszło, dopiero jak wziąłem, w ręce kijki narciarskie. Wówczas ruch stał się jakby naturalny. Coś tkwi w głowie lub kwestia przyzwyczajenia.2 punkty
-
Tak więc narty które miały posłużyć jako płozy do sań transportowych zostały przywrócone do naturalnego środowiska...mało tego współtwórca mojego sukcesu był obecny przy premierze, w tym miejscu nadmienię i prapremiera odbyła się dzień wcześniej i widzem też była nasza forumowa koleżanka Beata - dzięki śliczne za wsparcie i krytykę. Niestety lub jak kto woli stety nart nie dało się odrestaurować w sposób kompletny, tzn oryginalnie nabite tam były Salomony Equipe ale bez płyty. Dzięki staraniom Mitka zanabyłem ww. okucia ale na płycie i jak stwierdził serwisant to idealne rozwiązanie z uwagi na fakt, iż po tylu latach przechowywania w byle czym nikt nie wie jakie pruchno w środku jest. Po oczyszczeniu nart z dekadowych brudów okazało się iż "materiału" jest na tyle iż dało się zrobić zarówno krawędź jak i strukturę. Wrażenia z jazdy: to jednak mimo upływu lat narta sportowa, wymagająca, skręt do stokowy cięty wymaga ok. 40-50 metrów i to na pełnym gazie - nie odważyłem się na sekwencję - myślę że nie dał bym rady. Gaz jest momentalny, deski idą jak opętane, co nie wyklucza jednak bardzo spokojnej i wyważonej jazdy w technice klasycznej - co udowodniłem realizując dwie lekcje z doskonalenia jazdy równoległej. Jak dla mnie odkryciem była płyta. Mając w pamięci dotychczasowe doświadczenia z nartami nie taliowanymi w kontekście nieprzyjemnego odczucia silnego nacisku pod stopą - które jak wiemy praktycznie nie występuje w "carwingach" tutaj narta pracowała w pełnym zakresie i to zarówno w skrętach długich równoległych NW, skrętach z poszerzenia równoległego jak i nożycowego jak i w klasycznym śmigu - w bazowym i oporowym mniej ale w przyśpieszającym bardzo dobrze - zwłaszcza długa nie taliowana piętka. Koleżanki i koledzy polecam sprawdzenie strychów - z pewnością znajdziecie tam perełki. PS. Wielkie podziękowania dla bez/krytycznej Beaty, Mitka który zorganizował mi wiązania i trzymał kciuki, Andrzeja Legierskiego z Milówki który przeprowadził przebicie i serwis, Pana z serwisu narciarskiego Bielsko Biała chyba ulica Partyzantów który znalazł matryce, Pawła który też się przyczynił rozpoczynając zbieranie ołówków. Kurcze jaki ja dziś piękny dzień na nartach miałem. Pogoda dzwon, śniegu masa, Mitek, jego żona i Amelka (jak ona pięknie jeździ)....4 fajne lekcje.....bajecznie...2 punkty
-
Do technikaliów to są tu fachowcy, więc zbyt nie wnikam. Natomiast w porównaniu z pierwszym filmem jest dużo swobodniej, rytmiczniej. Na pierwszym było tak, jakbyś do każdego skrętu musiał się zbierać, tutaj już wychodzą spontaniczniej, z lepszą kontrolą, co przychodzi z wyjeżdżeniem. Więc progres jest.2 punkty
-
Świetnie to opisałeś. Właśnie tak jest z błędnikiem. Mój najgorszy uraz, choć na szczęście niegroźny, miał miejsce w takich warunkach jak opisałeś. Myślełem, że stoję, a jechałem. Naciągnięte ścięgno w lewej nodze. Siostra zajmuje się zawodowo w Luksemburgu badaniem błędnika. Ma specjalne urządzenie do tego. Wytłumaczyła mi dlaczego tak głupiejemy we mgle. Ale wystarczy nawet tzw. "biały dzień" (po franc. "journee blanche"), czyli lekko zamglony dzień, po świeżym opadzie, gdy nie widzimy struktury śniegu. Głupiejemy tak, jakbyśmy jechali we mgle. Spróbujcie stanąć na jednej nodze i zamknąć oczy.2 punkty
-
Nowe materiały szkoleniowe od CARV. Prezentuje Japończyk z nowozelandzkim akcentem. Na 5 proponowanych skrętów 3 nie są carvingowe 🙃2 punkty
-
2 punkty
-
Warto to wyjaśnić bliżej. To nie było tak, jak z moim opisem. W moim opisie narta zewnętrzna się nie krzyżowała z wewnętrzną(ich dzioby skrzyżowane). U mnie tylko nie była obciążona. To obciążenie było konieczne, by poszła w minimalny ześlizg, zapoczątkowując skręt. U ciebie się skrzyżowały narty. Wjechała wewnętrzna, pod zewnętrzną i ją podcięła. Dlaczego tak się stało ? Pospieszyłeś się z obciążeniem zewnętrznej i ona już jechała w swoim łuku. Jednocześnie nie byłeś w stanie doprowadzić do równoległości nartę wewnętrzna z zewnętrzna. I dodatkową ją też częściowo obciążałeś. Ja znam doskonale ten mechanizm. Zdarzyło mi się parę razy najechanie zewnętrznej na wewnętrzną, przy bardzo szybkim skręcie(śmig). Teraz się nie zdarza, ale zauważyłem na Mosornym ostatnio zjawisko kątowego ustawiania się mi nart przy bardzo szybkich skrętach. Były ustawione dwa slalomy na tyczkach dla trenujących zawodników. Jeden, po lewej, na górnej cześci, drugi po prawej, na dolnej części. Ja mam zawsze ciągoty się spróbować. Wybrałem bardziej płaskie ich części. Postanowiłem przejechać z dziesięć tyczek. Ale przejechać po śladach, zostawionych przez tych młodych zawodników(nie dalej od tyczki). I co się okazało ? Gdy pojechałem z maksymalną koncentracją, nisko na nartach. Z największym trudem byłem w stanie "objechać" po śladzie kolejną tyczkę. Narta zewnętrzna za "słabo" skręcała(wylecę !). Wewnętrzna jeszcze się ślizgała, w kątowym ustawieniu po śniegu. Zrobiłem dwa i trzy takie przejazdy po 12 tyczek na górnej i dolnej części. Na tyle skrętów, z taką szybością reakcji dam radę. Ale co należałoby poprawić ? By to lepiej wyglądało. Należałoby mieć tyczki i pracować nad: - mocniejszym dogięciem narty zewnętrznej, mniejszy promień skrętu, - szybszym "poderwaniem" narty wewnętrznej ze śniegu(odciążenie) i "ustawienie" jej równolegle do zewnętrznej. To wszystko. Tak jeżdżę ! Tylko niestety, nie w takich szybkich skrętach. Jak ci tutejsi zawodnicy na tym slalomie. To oczywiście nie żadna próba porównania. Nie chcę być śmieszny. Ale przypuszczam, że te moje "trudności" w przejeździe slalomu są przyczyną, że jedni zawodnicy są od innych lepsi o ułamki sekund, sekundy na każdym poziomie, aż do PŚ. Ćwicz podnoszenie narty wewnętrznej przy skręcie. To klucz do dalszych sukcesów. Dlatego śmig, szybki śmig, stromym stoku, to bardzo trudna technika. To jest sprint. Sprint na setkę. Sprinter z czasem o kilka dziesiątych sekundy, od najlepszych na świecie nigdy nimi nie wygra. Jeśli się nie spóźnią na starcie.1 punkt
-
Hahahaha no nie mogę... Jako dzieciak jeździłem na łyżwach. Tak w sumie to średnio, przekładanki w obie strony, w przód i tył... Jak 4 lata temu złapałem fazę na narty, to po moim drugim sezonie brakowało mi ruchu posiwistego pod stopami i kupiłem rolki. A rolki to wredne są, bo w bok nie chcą... Więc zatrzymywanie ... Oj paaanie, ciężka sprawa. I generalnie nie chcą w ślizgi wchodzić w normalnych prędkościach. Pierwsze ubranie rolek ...w domu, na łóżku, z trzymaniem się krzesła... A potem z tym krzeslem jeździłem z godzinę między sypialna i łazienka...na co dzieci reagowały pukając się w czoło. Na drugi dzień z córką (mająca już pierwsze kroki na rolkach za sobą) poszliśmy na pobliski parking... A ja z kijami do nordik walking ... Chodziło tylko o lekkie dodanie pewności. Jak już przypomniało sobie ciało jak się jedzie na jednej nodze, to druga uwolniona zaczęła ładnie robić T-stop i poczułem się swobodniejszy. Bardzo polecam jazdę na jednej nodze na rolkach. Otwiera się drogą do różnych rzeczy... Ewolucji .. i zwiększa się pewność w nieprzewidywalnych warunkach.1 punkt
-
Bardzo bym Cię prosił abyś wyłuszczył w którym momencie ten materiał pozostaje szkoleniowy a w którym pozostaje opowieścią o tym czy zwykły "kowalski" nie jest w stanie osiągnąć oczywiście pomijając warunki terenowe a dostosowując do Polskich realiów np. Szczyrku .....Proszę o realizm...wątek nie jest skierowany do tenisistów z lacoste na piersi ale dla użytkowników z "kopytkami". Ja używam "kopytka".....1 punkt
-
Ja tak miałem, że myślałem że stoję, wbiłem kijek a on został… to jest groźne. Szczególnie poza trasą. Kiedyś, też, na szczęście bez nart, miałem takie załamanie widoczności w Tatrach, że posuwałem się na rękach i nogach, brzuchem do góry, macając stopami drogę. Nigdy nie byłem tak euforycznie szczęśliwy, jak gdy wówczas dotarłem do granicy lasu. Celowo bym tego nie zrobił, ale w kilka godzin sytuacja może się drastycznie zmienić. Jak ktoś pisał, znajomość natury gór jest na nartach ważna.1 punkt
-
Armatka to pikuś. Błędnik jest znacznie poważniejszy. Wydawało mi się, że ruszyłem w dół na nartach. Ale ja przecież stoję ? Śnieg jakoś tak dziwnie leci niziutko do góry stoku. W pociągu, gdy na sąsiednim torze stoi jadący w kierunku przeciwnym. Jedziemy mięciutko do przodu. Dotychczas nieco nas telepało. Trochę to dziwne ?1 punkt
-
W Poznaniu to się leje tyle wody do szklanki, żeby już cukier się nie zmieścił. 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Pozdrowienia dla Kaema, od niego pochodzą 8SL, a Kastle tez mi sprzedał wtedy w pakiecie ale BMX. Udanej jazdy. Na obydwu parach sporo fajnych chwil na śniegu.1 punkt
-
Wylądowałem w Kudowie...jutro Zieleniec. Trzeba czas podzielić na samolubną jazdę i opiekę nad żoną. W niedzielę ważny dzień...spotkanie z @Kaemna stoku zielenieckim i...zapoznanie z Atomic X9 181 (Kastle znalazły nowego właściciela i na przyszły sezon polujemy na nowe przyjaciółki do rozwijania umiejętności..narciarskich).1 punkt
-
To poruszę jeszcze jeden aspekt. Widoczność. Dawniej już słaby kontrast powodował, że moje umiejętności cofały się o 3 poziomy. Ale z latami, choć nie dokonałem przełomu w umiejętnościach jazdy, to słaba widoczność przestała mi tak przeszkadzać. Nie mówię, że lecę na maksa we mgle, ale mam wrażenie, że równowagę i reakcję na nierówności bardziej opieram na ciele niż na wzroku. Planowo nie jeżdżę w gęstej mgle, ale nieplanowo zdażyło mi trafiać na warunki, w których kolejną tyczkę wyznaczającą brzeg trasy dostrzegałem już po minięciu poprzedniej, a nawet warunki totalnego whiteoutu, gdy nie było widać nic poza bielą, nawet tego, że się jedzie (to już nie było fajne i dosłownie się zsuwałem liściem). Tak czy inaczej warto umieć jechać w słabej widoczności. (W tle tego tekstu widać zdjęcie mgły 🙂 )1 punkt
-
Zakup Abramsow to dodanie trzeciego rodzaju czołgu do arsenału RP. To tez zaoranie polskiej zbrojeniowki. To także całkowicie nowy rodzaj napędu w pojeździe gąsienicowym. Czy my to ogarniemy, a w razie awarii- naprawimy? Trzeba było kupić Leopardy które już mamy ogarnięte. Lub w Bumar dalej modernizować T72 do wersji T91 Twardy.1 punkt
-
Ja też nie widziałem. Sam zresztą też nie robię. Ale, po pierwsze, zawsze sie rozciągam się przez kilka minut rano po wstaniu z łożka. I po drugie, pierwsze zjazdy są bardzo spokojne. Słuszna uwaga Mitka o ostatnich zjazdach. Mój dobrze jeżdżący swat zrobił sobie kilka lat temu poważną krzywdę przy ostatnim, robionym na siłę, zjeździe. Ja od dobrych 30 lat świadomie odpuszczam ostatnie zjazdy, gdy tylko mam jakikolwiek wątpliwości co do mojej "świeżości" by to tak eufemistycznie nazwać. :) Podobnie jadąc samochodem dłuższy dystans bardzo uważam na ostatnie kilometry skupiając się ponadprzeciętnie. Mnie to ominęło, ale kilku znajomych miało poważne wypadki już dojeżdżając na miejsce.1 punkt
-
Ten zjazd z Chopoka, o którym pisze koleżanka Zając, był pewnie lekko utrudniony, pierwsze zdjęcie. Więc lepiej zrezygnować. Ja też tak zrobiłem z moją panią. Która rozpoczęła swój pierwszy sezon w życiu na nartach. Wysyłając ją kolejką, jeżdżącą bokiem, na Lukową.1 punkt
-
Tak trzymaj. Ekspertom od parków rozrywki trzeba je zostawić do dyspozycji.1 punkt
-
Wiesz jak jest tu sami twardziele, nigdy się nie przewracają, nic ich nie zaskoczy, chyba, ze śnieg z armatki, to się wywalą.1 punkt
-
Nie wiem ale jak was czytam to się zastawiam czy śmiać się czy płakać, bo chyba nie bierzecie pod uwagę że każdy ma prawo się uczyć i nie być specjalistą w danej dziedzinie. Np. ja od niedawna jeżdżę na motocyklu, jestem świadoma tego że wiele sytuacji na drodze może mnie zaskoczyć, że mogę się w coś wpakować BO NIE MAM ŚWIADOMOŚCI że będę mieć problem, po prostu brak doświadczenia... Więc jeśli ktoś mi udzieli informacji jak się zachować na mokrej nawierzchni w zakręcie, na szutrze, etc. to jestem mu po prostu zwyczajnie wdzięczna, bo może akurat uniknę przez to gleby, która będzie mieć poważne konsekwencje. Czy to tak trudno zrozumieć?! Nie każdy musi chcieć się zmierzyć z ekstremalną sytuacją jeśli można jej uniknąć.1 punkt
-
Plus, to kwestia przyjęcia pewnego systemu. Dam Ci pewien przykład z koszykówki. Nauka ważnego elementu czyli podania. Mój kolega stwierdził, że nie ma sensu uczyć dzieci podania dwurącz skoro potem najczęściej podajemy jedną ręką. Finalnie wszyscy jego zawodnicy (teraz U15) podają lepiej ręką silniejszą (czyli praworeczni - prawą). Ja wróciłem do starej metodyki czyli dwurącz - dlaczego? Bo dzieci są słabe fizycznie na podania jedną, podając dwoma ćwiczą i tak obie ręce, wzmacniają je, a i skuteczność podań od początku lepsza. Finalnie będą podawać jednorącz bez problemu. Ja od pierwszego stania na nartach jechałem równolegle (oczywiście z wszystkimi błędami tyczącymi odciążania itd), ale równolegle bo przyjąłem, ze to jest tak jak na łyżwach. Rok temu w marcu tłukłem łuki płużne na zaliczenie i na początku uznawałem to za niepotrzebny idiotyzm. W ogólnym rozrachunku stwierdziłem, że nie były czymś niepotrzebnym. Ale zawsze trening, szkolenie to kwestia rozwojowa. Jest metodyka, którą staramy się udoskonalać, poprawiać. Czasami odkrywamy coś dobrego, innym razem porażka i wracamy do "starego".1 punkt
-
A tego nie znam - ale coś z tymi Poznaniakami musi być na rzeczy. pozdrawiam1 punkt
-
Klub córki regularnie trenował na rolkach - pod stadionem Narodowym są pochyłe, asfaltowe płace, na których jeździli slalomy z tyczkami. Były jednak wątpliwości, czy to nie szkodzi technice narciarskiej, bo motorykę to na pewno rozwija.1 punkt
-
Krzysiek...rok temu, dwa dziwiłem się Mitkowi, Moruńkowi...jak mogą pisać, że 4 godziny jazdy i już mają dość nartowania, a byli i tacy, którym wystarczały 2 godziny na stoku. Dla mnie to było mocno zastanawiające, przecież jadę aby jeździć, bo mnie to rajcuje. Tylko jazda, a jazda to jest różnica... Żle postawiłeś pytanie z jazdą optymalną dla nóg, raczej zapytaj o nogi ustawione optymalnie dla jazdy. Gellie, Lorenz, Berger itd. jeśli jadą na 100% carvingiem, to szorują dupką i łokciem po śniegu, popatrz na zawodników jak jadą w zawodach, a jak gdy bardziej luźno. Gdy ktoś umie jechać jak oni, to jadąc na 100%, nie będzie jeździł 6 czy 8 godzin na stoku w ten sposób. Energetycznie nie da rady. A jedzie nisko, bo tu jest pies pogrzebany, te nieszczęsne kolana...widziałem ładnie, dostojnie i płynnie jadących ludzi na mocno wyprostowanej sylwetce....ale carvingu w tym nie było.1 punkt
-
Oj, czasem dochodzi. Moja żona, uczyła się śmigu w Jurgowie. W pewnym momencie wyrżnęła efektowne salto na kijku. Tak że uszkodziła sobie bark. Instruktor pokazywał kolegom, jak ona to zrobiła. Pokazał tak dosłownie, że złamał sobie rękę.0 punktów
-
0 punktów